Komentarz ekspercki Łukasza Grendy w Dzienniku Gazecie Prawnej

Komentarz ekspercki Łukasza Grendy pojawił się w artykule „Jeśli firma ma kłopoty, pieniądze z tarczy nie są dla niej” w dzisiejszym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej.

W artykule została poruszona tematyka tzw. tarczy antykryzysowej (czyli ustawy z 31 marca 2020 r. o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw, Dz.U. poz. 568) mającej za zadanie wspierać przedsiębiorców.

Jedną z przesłanek nie pozwalających na skorzystanie z proponowanej przez rząd pomocy w postaci uzyskania np. dotacji z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (FGŚP) – w związku z przestojem lub obniżeniem wymiaru czasu pracy – jest przesłanka do ogłoszenia upadłości. I jakkolwiek warunek ten wydaje się zasadny, to pojęcie „przesłanki do ogłoszenia upadłości” jest bardzo pojemne i mieści w sobie np. to, że firma przestaje płacić kontrahentom (czyli inaczej traci zdolność do wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych). W obecnej sytuacji zamkniętych centrów handlowych, tymczasowych zakazów prowadzenia działalności, przesłanka utraty zdolności do wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych może dotyczyć bardzo dużej ilości firm. I to one najbardziej liczyły na pomoc państwa. Tymczasem okazuje się, że by móc wystąpić o dofinansowanie, tak naprawdę przedsiębiorca powinien znajdować się w dobrej kondycji finansowej.

Zgodnie z przepisami tarczy antykryzysowej dofinansowanie z FGŚP otrzyma ten, wobec kogo nie zachodzą przesłanki do ogłoszenia upadłości. Podobnie jest w przypadku dofinansowań do pensji pracowników wypłacanych przez starostów. Z kolei ustawa Prawo upadłościowe mówi, że upadłość powinna ogłosić firma, która jest niewypłacalna. A o tym można mówić już wtedy, gdy „utraciła zdolność do wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych”.

– To pojęcie niejednoznaczne. Aby jednak ułatwić zdiagnozowanie stanu niewypłacalności, ustawodawca wprowadził domniemanie, że dłużnik utracił zdolność do wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych, jeżeli opóźnienie w ich wykonaniu przekracza trzy miesiące. Czyli – w uproszczeniu – niewypłacalność zachodzi, jeśli zalegam z dwoma fakturami za trzy miesiące – wyjaśnia Łukasz Grenda, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny, partner w SSW Pragmatic Solutions.

Jak wyjaśnia inny z ekspertów w tym artykule: Jest to tylko domniemanie i może zostać obalone, a kwestia oceny kiedy powstał moment niewypłacalności jest bardzo złożoną kwestią. Stąd przedsiębiorstwa muszą bardzo czujnie, w obecnej sytuacji, monitorować swoją sytuację finansową.

Więcej w artykule na stronie Dziennika Gazeta Prawna (dostęp tylko dla osób z abonamentem): LINK

 

Wróć do